Dołącz do zamkniętej platformy edukacyjnej dla freelancerów!
Dni
Godziny
Minuty
Sekundy
logo.webp

SaveSEO – co to takiego?

Czas na odsłonięcie większości kart w sprawie SaveSEO – to jeden z największych moich projektów zawodowych, który zaczyna wchodzić w finalny etap pierwszej części rozwoju. Czas na sprawdzenie założeń. W tym artykule postaram się opowiedzieć o wszystkich błędach, które póki co popełniłem, jakie mam dalej plany, dlaczego postanowiłem stworzyć SaveSEO i komu będzie pomagać.

Na początek zacznę od dosyć ważnej informacji. SaveSEO to projekt start-upowy – czyli staram się stworzyć innowacyjną (w pewnym zakresie) usługę na istniejącym rynku. SaveSEO nie jest w żaden sposób powiązane z moją działalnością agencyjną czy blogiem. Ogólnie rzecz ujmując bardzo nie lubię tego pojęcia – słowo „start-up”. Uważam, że jest dziś bardzo wyświechtane. Sporo na ten temat pojawiło się w mojej rozmowie z Jakubem Gajdamowiczem w podcaście „Ogarnij swój startup”. Możesz go tutaj wysłuchać. 

Wiele osób kojarzy pojęcie „startup” z firmą, która przejada czyjś pieniądze tylko po to, aby po kilku miesiącach się po prostu zwinąć z rynku. Bardzo często są to innowacje, których… nikt nie potrzebuje albo ich zastosowanie jest wyjątkowo niszowe i nieskalowane przez co bardzo często jest skazane na niepowodzenie. Z drugiej strony to pojęcie stało się tak popularne, że dziś większość nowych firm określamy (niesłusznie) start-upami. To pojęcie pojawiało się na różnych blogach czy grupach na Facebooku przy np. stolarniach, kawiarniach czy zwykłych biznesach tyle, że robionych przez młodych ludzi.

Dlatego w mojej głowie nie robię start-upu. Chcę zrobić fajny biznes, oparty na realnych potrzebach rynku, z przemyślanym modelem biznesowym i w perspektywie czasu możliwym do skalowania również na rynki zagraniczne.

Zacznijmy więc od teorii czyli czym ma być SaveSEO

SaveSEO – porównywarka ofert SEO

Kilka słów wprowadzenia. Rynek usług pozycjonowania jest bardzo skomplikowany i raczej trudny do wyjaśnienia osobie z zewnątrz. To jedna z nielicznych usług, w której występuje tak wiele zmiennych. W tym artykule po raz kolejny pozwolę sobie na szereg uproszczeń – jeśli masz więcej pytań, śmiało możesz do mnie napisać.

Z mojej perspektywy dla klienta lub firmy, która chce kupić usługę pozycjonowania przypomina to wchodzenie w błoto. Pytanie tylko JAK GŁĘBOKIE. Faktem jest to, że większość przedsiębiorców jest po prostu bez rada i nie ma nikogo po swojej stronie.

Jeśli czytałeś mój artykuł (Jak działa SEO?) to wiesz, że proces pozycjonowania jest dosyć skomplikowany a składają się na niego 3 podstawowe elementy. To tworzenie unikalnych wartościowych treści, odpowiednia optymalizacja kodu źródłowego oraz dbanie o mocne linki z zewnątrz. Wg wskazówek Google istnieje ponad 200 różnych wskazówek (lub kryteriów), które są brane pod uwagę przy „ocenie” Twojej strony internetowej. Między innymi na tej podstawie ustalany jest ranking czyli widoczność Twojej strony w wyszukiwarce Google. Możesz też posłuchać podcastu z Szymonem Słowikiem (2 najpopularniejszy podcast na moim blogu!) Znajdziesz go tutaj.

Zazwyczaj nawet w przypadku średniej wielkości firm, budowanie własnych zespołów SEO jest zwyczajnie nie opłacalne. Dlatego też większości przypadków, firmie opłaca się delegować usługę pozycjonowania do firmy na zewnątrz, która dysponuje odpowiednim zapleczem ludzkim i technologicznym.

Pierwszym problem, przed którym staje klient to odpowiedź na pytanie, ile jest wstanie wydać budżetu na pozycjonowanie.

Niestety… nie ma na to dobrej odpowiedzi! W każdym przypadku i w każdej branży będzie to wyglądało trochę inaczej a możliwości są nieskończone. Często najlepszą odpowiedzią jest… „więcej”. Z drugiej strony niestety jest to też jedno z pierwszych zadawanych pytań przez agencje.

I to jedna z pierwszych pułapek. Ze względu na pewną trudność w ocenie przez klienta, ile powinien wydawać oraz braku zrozumienia jakie (teoretycznie) koszty ponosi agencja, klient podaje absurdalną odpowiedź typu:

Wydaje mi się, że pozycjonowanie w budżecie 200 zł powinno być ok.

Z trzeciej strony wiele agencji pyta o budżet klienta, celem sprzedaży tego samego zakresu działań w kilkukrotnie wyższej kwocie (zaraz zajmiemy się tym szerzej).

Razem z zespołem SaveSEO chciałbym być w pewnym sensie pośrednikiem, mediatorem oraz doradcą pomiędzy klientem i agencją. Staramy się być bardzo bezstronni – wyjaśnić klientowi racje agencji (i dlaczego SEO za 150 zł jest nierealne) ale równocześnie przestrzec przed różnymi potencjalnymi pułapkami. W większości przypadków klient jest bezbronny, jeśli chodzi o monitoring pracy agencji SEO. Wiem co mówię – przez 5 lat pracowałem jako kierownik w dziale sprzedaży w dużej agencji. Doskonale pamiętam jakie dokumenty produkowaliśmy dla klienta. Choć (wg. mojej wiedzy) w środku nigdy nie było bezpośrednich kłamstw to wyolbrzymianie pracy było na porządku dziennym. Analiza, która generowała się właściwie z automatu, kosztowała przecież wiele godzin pracy naszych specjalistów! Analiza wyników z poprzednich miesięcy – spotkanie połowy działu wręcz wymagane (choć wszystko jest widoczne w panelu klient). Wystarczy jednak ubrać wszystko w odpowiednie słowa – a klient po prostu musi w to uwierzyć.

Na podstawie mojego doświadczenia zawodowego oraz praktycznego wiem, gdzie i jak agencje wykorzystują niewiedzę klienta. Zazwyczaj potrafię trafnie uderzyć tam gdzie boli i zmusić agencje do realne pracy. Z drugiej strony to często właśnie często klient ze względu na brak wiedzy podejmuje radykalne i błędne decyzje. Na rynku jest już trochę rzetelnych i uczciwych agencji, które dobrze wykonują swoją pracę. Ale SEO to ciągły proces – wykonana praca niekoniecznie jest widoczna od razu. Dosyć regularnie otrzymuje telefony od klientów zawiedzionych, że po 3 tygodniach od podpisania umowy wciąż nie ma ich w pierwszej piątce! W tym przypadku staramy się skonsultować z agencją co zostało wykonane i wyjaśnić klientowi, że teraz musi trochę poczekać.

Choć zdecydowanie widać ogromną ostrożność ze strony agencji – wydaje mi się, że udaje nam się złapać dobry balans i równowagę. Jesteśmy nastawieni na współpracę – mam nadzieję, że firmy uczciwe agencje pozycjonerskie zauważą, że działamy również dla ich dobra. Choć to pewnie długa droga… Ale o tym w kolejnej części.

Niestety faktem jest to, że część firm na porządku dziennym wykorzystuje niewiedze klienta. Jedną z najpopularniejszych pułapek jest dobór słów kluczowych. 

SaveSEO Keyword Research

Co sądzisz o frazie „prowadzenie ksiąg handlowych bydgoszcz” dla klienta, który prowadzi biuro rachunkowe w Bydgoszczy? Wydaje się być idealnie dopasowana do potrzeb klienta, prawda? A może lepsza będzie nazwa firmy?

Załóżmy inną sytuację. Jesteś mechanikiem i specjalizujesz się w instalacjach gazowych. Czy dla tego klienta fraza „instalacja lpg” będzie dobrą propozycją?

Niekoniecznie. To zależy od wielu czynników i celów biznesowych ale w analizowanym przykładzie fraza „prowadzenie ksiąg handlowych bydgoszcz” na ten moment nie jest wpisywana do Google (lub jest rzadziej wpisywana niż 10 razy w miesiącu stąd brak statystyk) przez potencjalnych klientów. Jeśli nie jesteś dużą i znaną firmą, prawdopodobnie również nikt nie wpisuje jej nazwy do Google. Poza tym z dużą dozą prawdopodobieństwa na nazwę swojej własnej firmy (w szczególności jeśli Twoja domena jest z nim powiązana) zajmujesz najwyższe pozycje i nie musisz za to płacić.

Zajmijmy się drugim przykładem. Jeśli prowadzisz zakład mechaniczny to prawdopodobnie również działasz głównie regionalnie. Co jeśli trafi do Ciebie klient z drugiej strony kraju? Czy będziesz wstanie go obsłużyć? Raczej nie.

Po za tym, warto się zastanowić czego szuka klient, który wpisuje taką frazę. Czy na pewne szuka firmy, która zajmuje się instalacjami? A możesz szuka podstawowych informacji. A może szuka informacji o ogrzewaniu mieszkania instalacją LPG? A może jest na etapie porównywania kosztów pomiędzy dieslem i LPG? Tak naprawdę, nie wiadomo. I choć fraza jest wpisywana do Google średnio miesięcznie 2400 razy może się okazać, że choć zajmujemy najwyższe pozycje – nie zarobimy ani złotówki.

Narzędzi do badania popularności słów kluczowych jest już kilka na rynku. Część z nich podchodzi do tematu algorytmicznie – czyli na podstawie zawartości Twojej strony i ewentualnej analizy konkurencji stara się wskazać na czym powinieneś się skupić. Choć nie jest to złe podejście postanowiliśmy pójść krok dalej. Stawiamy na osobiste relacje z klientem. Dlatego wykonujemy takie analizy ręcznie. Rozmawiamy z klientem, analizujemy jego biznes i korzystając z różnych narzędzi tworzymy listę słów kluczowych na które:

Po pierwsze – jest sens się pozycjonować.

Po drugie – masz realne szanse osiągnąć wyniki.

Jest to usługa więc bardziej usługa konsultingowa bazująca na naszym doświadczeniu wiedzy. Teoretycznie dobra agencja powinna wykonać taką samą analizę. Pamiętaj jednak – nadrzędnym celem każdej agencji pozycjonerskiej będzie zarabianie, a dopiero w drugim etapie będzie zadowolenie klienta. Dlatego bardzo często w kontrakcie zostaną zawarte frazy, na które stosunkowo łatwo osiągnąć efekty. Oczywiście nie jest to złe podejście – najważniejsze jest, abyś jako potencjalny klient był tego świadom. W ten sposób musimy przejść do tego JAK ZARABIAJĄ agencje pozycjonerskie.

Istnieją różne modele rozliczeń między innymi:

  • rozliczanie za pozycje
  • abonamenty
  • tzw. hybryda (częściowo za efekt, częściowo abonament)
  • performance (np. za wzrost wejść)
  • za cyklicznie wykonywane działania

Niestety zdarza się, że agencja proponuje klientowi frazy, na które prawdopodobnie nigdy nie osiągnie efektów w postaci pozycji. Mimo to frazy takie pojawiają się w umowie. Dlaczego?

Powodów jest sporo – czasami winny jest klient, który po prostu upiera się na konkretnej frazie. Dużo częściej jednak agencje po prostu bazują na abonamentach i często… nie pracują dla klienta. Innymi słowy przy dobrze słów kluczowych należy wziąć kilka ważnych czynników:

  • wyszukiwalność (ilu potencjalnych klientów jest po drugiej stronie)
  • zrozumienie potrzeb klienta (dobór fraz za którymi stoi klient
  • realna ocena szans na osiągnięcia wyników (analiza historii, stan aktualny, weryfikacja jakie serwisy dominują w indeksie)

Tak jak wyszukiwalność można w łatwy sposób zweryfikować za pomocą takich narzędzi jak Planer Słów Kluczowych (napisałem artykuł na ten temat, który w przypadku tego narzędzia jest lekko zdezaktualizowany – mimo to możesz go przeczytać tutaj) lub Keywordtool.io (również na YouTube, Amazonie czy AppStore) tak kwestia zrozumienia, jak zachowują się internauci oraz ocena czy dana strona osiągnie wyniki jest już dużo trudniejsza.

Niestety większość agencji nie pomoże klientowi w tym zakresie. Głównym celem sprzedawcy jest sprzedaż usługę. Zazwyczaj nie ma on ogromnej wiedzy handlowej. Prowizję otrzyma za podpisanie kontraktu a nie za zadowolenie klienta. Według mojej wiedzy bardzo często handlowcy podpisują kontrakty, których NIE DA się zrealizować. Ale to już przecież będzie zmartwienie Pionu Obsługi i Utrzymania Klienta oraz samego Pozycjonera. A że klient i tak nie może uciec…

Część umów wymaga po prostu dużej wiedzy od klienta. Załóżmy, że agencja deklaruje w umowie, że co miesiąc pozyska 10 nowych linków. Czy to dużo? Czy to mało? A jaka będzie jakość tych linków? Moim zdaniem, nie da się pewnych rzeczy przewidzieć i zadeklarować. W tej branży zbyt wiele rzeczy zależy od innych czynników (np. historii danego serwisu).

Niestety więc większość umów nie zawiera żadnych deklaracji. No właśnie! To kolejna potężna pułapka – czyli UMOWA.

SaveSEO Agency – analiza oferty i umowy SEO

Na ten moment właściwie nie istnieją znane mi regulacje prawne określające, jak powinna wyglądać umowa na pozycjonowanie. W dodatku ze względu na niezwykle dynamiczną sytuację algorytmów Google – takich zapisów po prostu nie da się stworzyć. Jak wspominałem w poprzednich akapitach, część agencji proponuje umowy, które nie nakładają praktycznie żadnych obowiązków na agencje. Z drugiej strony często zawierają różne mniejsze i większe haczyki – część z nich łatwo wyłapać, inne są bardziej ukryte. Spróbuję pokazać kilka przykładów:

Okresy wypowiedzenia.

Potencjalnie każda zawierana umowa SEO dla agencji to pewna inwestycja w początkowych miesiącach współpracy. Na początku trzeba po prostu poświęcić sporo czasu na analizę historii, zaplanowanie zadań uwzględniających budżet, podzielić pracę pomiędzy poszczególnych pracowników. Dobra umowa SEO powinna zawierać w sobie zarówno optymalizacje strony, pisanie treści jak i budowanie mocnego profilu linków.

Spróbuj zrozumieć biznesowe podejście agencji pozycjonerskich na konkretnym przykładzie.

Na ten moment stawki pomiędzy programistami i specjalistami (w tym specjalistami SEO) zbliżają się do mniej więcej równej stawki. Wydaje mi się, że wycena na poziomie 100 zł za godzinę pracy jest stosunkowo uczciwa. Pamiętaj, że firma w tej kwocie liczy wszystkie wydatki, które ponosi w związku z zatrudnieniem tego specjalisty – nie tylko jego wynagrodzenie, ale też koszt „utrzymania biurka”, inwestycję w rozwój pracownika i wszystkie koszty poboczne.

Przyjmijmy więc na potrzeby chwili, że jedna godzina pracy specjalisty SEO kosztuje firmę 100 zł brutto.

Ty jako klient zawarłeś umowę na dwa lata z miesięcznym budżetem na poziomie 1000 zł.

Jeśli wszystko jest zgodne z etyką, w pierwszych dniach współpracy specjalista musi dokonać szczegółowej analizy Twojego serwisu. Powinien brać pod uwagę stan aktualny Twojej strony – wynotować elementy priorytetowe do optymalizacji, zamówić teksty u copywritera, zaplanować gdzie i jak będzie budowany profil linków. Aby zrobić to dobrze musi też szczegółowo przyjrzeć się historii – czy strona była wcześniej pozycjonowana, jakie linki do niej prowadzą itp. Nie należało by zakładać, że jest specjalistą wyłącznie w Twojej branży. Musi więc przeanalizować SERP (czyli jakie wyniki na ten moment Google promuje na poszczególne zapytanie). Potem musi też sprawdzić, jak działa Twoja konkurencja – jakie działania podejmowali, aby osiągnąć efekty.

Oczywiście taki specjalista może korzystać z różnych narzędzi (które również są dosyć kosztowne) ale nadal musi po prostu poświęcić określoną ilość roboczogodzin. Załóżmy na potrzebę chwili, że zajmie mu to dwa dni pracy czyli ok 16 godzin.

Dopiero wtedy może przystąpić do pracy copywriter, który w określonej liczbie roboczogodzin stworzy lub zoptymalizuje treści na Twojej stronie. Część budżetu miesięcznego zostanie przekazane na pozyskanie linków z zewnątrz – np. publikacji artykułów w portalach zewnętrznych o dużej mocy. Jeśli więc policzymy koszty w pierwszych tygodniach wychodzi nam, że firma wydała np. 3000 zł ale do kasy wpłynął tylko 1000 zł.

Zastanów się – w jaki sposób próbowałbyś się przed tym bronić?

Prawdopodobnie prawidłowo skonstruowaną umową, prawda? To właśnie dlatego umowy SEO mają czasami bardzo długie okresy wypowiedzenia lub mają w sobie zapisy o dużych karach zay za próbę zerwanie kontraktu i brak jasno określonej odpowiedzialności agencji. Alternatywnie agencja może rozkładać działania na poszczególne miesiące – czyli np. nie wykona pełnej analizy konkurencji w pierwszych miesiącu – po prostu nie ma na to budżetu.

Pamiętaj, że mocno teoretyzujemy w tym momencie. Chcę pokazać Ci skalę problemu. Przy kilku takich przeinwestowanych kontraktach firma może utracić płynność. A tego nikt nie chce, prawda?

A przecież nie bierzemy tutaj pod uwagę np. modelu rozliczeniowego zakładającego rozliczanie się dopiero za efekty – czyli w praktyce agencja otrzyma swoje wynagrodzenie dopiero w bliżej nieokreślonej przyszłości – mimo, że już teraz muszą zainwestować w portal klienta.

Podczas startu SaveSEO (o którym zaraz trochę więcej) przeanalizowaliśmy ogromną pulę różnych umów – większość z nich nie nakłada na agencję żadnych obowiązków. Analizując niektóre umowy z zaprzyjaźnionym prawnikiem doszliśmy do wniosków:

W niektórych przypadkach, niektóre agencje SEO nie muszę wykonywać żadnej pracy po za wystawianiem faktury.

Głównym winnym w tej sytuacji jest… sam klient, który godzi się na takie warunki. Inną trudnością jest to, że każdy klient jest inny, w związku z czym próba wypisania wszystkich elementów, które agencja zrealizuje dla klienta jest niemożliwa. Sytuacja jest więc pozornie patowa.

W tym miejscu przychodzimy do trzeciej pułapki – raportowanie pracy.

Analiza ofert i umów pozwoliła nam też na wyciągnięcie pewnych wniosków. Większość firm wysyła do klienta wyłącznie raport z pozycjami (i nawet ten często bywa fałszowany lub co najmniej nieuczciwy). Dlaczego pozwalam sobie na takie odważne stwierdzenie?

Wróćmy na chwilkę do tego, jak działa Google. To środowisko bardzo dynamiczne. Zmienia się wręcz kilkukrotnie dziennie. A w związku z tym zmieniają się też pozycje Twojej strony. Niektóre firmy wysyłają raport składający się wyłącznie ze średniej pozycji, którą zajmowałeś w danym miesiącu. Stwarza to ogrom miejsc na oszustwa.

A czy taki raport potwierdza, że dana firma dla Ciebie pracowała?

Ponownie – niekoniecznie. Kilka lat temu zleciłem pozycjonowanie swojego sklepu internetowego. Była to pewien niszowy temat. Osiągnęliśmy więc interesujące mnie wyniki bardzo szybko (w przeciągu pierwszego kwartału współpracy). Później przez kolejny rok różnice w pozycjach (i w ruchu na stronie) nie występowały duże różnice. Natomiast co miesiąc opłacaliśmy faktury. Później wypowiedzieliśmy umowę – i przez kolejne 16 miesięcy zajmowane pozycje nie uległy żadnej zmianie (podobnie jak ruch). Jeden z zaprzyjaźnionych pozycjonerów wykonał podstawowy audyt historii pozycjonowania mojej strony a wyrok brzmiał:

Przez 12 miesięcy, Twoja firma pozycjonerska dodała do Twojej strony teksty o łącznej długości 20 000 znaków oraz zakupiła 10 linków.

Z drugiej strony niestety ponownie częściowo winny jest klient, który nie wie o co pytać. A kiedy coś mniej więcej poczytał to agencja często zasłania się know-how – co jest kolejną pułapką ze strony agencji.

Co więc powinno znajdować się w dobrym raporcie? Najprościej rzecz ujmując powinien to być raport z pracy – co w danym miesiącu zostało dla klienta wykonane wraz z krótkim wyjaśnieniem. Niektóre agencje podają długość napisanych tekstów, podają próbkę linków oraz informują o ilościach zakupionych linków, podają też informację z Google Analytics na temat przyrostów (lub spadków wraz z wyjaśnieniami) ruchów z wejść organicznych aż w końcu po działania dodatkowe jak informacje o konwersjach czy informacjach o wynikach wizytówki w Google Maps.

Niestety raportowanie tego typu danych z perspektywy Agencji to marnowanie czasu. Klient prawdopodobnie dokładnie się z nim nie zapozna, a stworzenie tego typu raportu wymaga często ręcznej pracy. Poza tym – przecież klient zazwyczaj nie zrozumie połowy z tych zapisów lub może je błędnie interpretować.

I ponownie pojawiamy się tutaj my, cali na biało, zespół SaveSEO.

W tym zakresie działamy trochę jak broker ubezpieczeń lub doradca kredytowy.

W ramach współpracy analizujemy dla klienta trzy oferty (na podstawie wskazanych przez klienta kryteriów) oraz jedną wybraną umowę. Jaki są tego profity?

Po pierwsze klient zyskuje pełną wiedzę na temat aktualnej sytuacji danej firmy – ilu ma pracowników, jakie ma opinie, jakie ma efekty.

Po drugie klient ma świadomość haczyków i ryzyk związanych z samą umową. Wie na co uważać lub które elementy mogą spokojnie podlegać negocjacji

Po trzecie – co jest dosyć zabawnym efektem – agencje do których zgłaszamy się po oferty, wiedzą, że będziemy dokładnie analizowali ofertę. Dlatego w większość przypadków dostajemy lepsze umowy, niż klient z rynku. Zazwyczaj ceny są bardziej rynkowe, często od razu oferty nie zawierają kontrowersyjnych fraz o niskiej wyszukiwalności. Zdarzyły nam się przypadki, gdzie agencja od razu informowała, że zmniejszają dla nas kary umowne do bardziej rynkowych, aby skrócić proces negocjacji. Choć wymaga to od nas sporej wiedzy, skupienia i jest usługą kompletnie nieskalowaną – mamy tutaj pewną misyjność wpisaną w kodeks. Chcemy z jednej strony utemperować trochę rynek a z drugiej wyjaśnić klientowi, dlaczego umowa na czas nieokreślony z budżetem za 300 zł jest raczej nie realna.

SaveSEO SaaS

A co jeśli klient już korzysta z usług SEO. Sednem naszego biznesu jest zbudowanie platformy dostępnej w chmurze, która pozwala (również laikowi) weryfikować czy dana firma pozycjonerska pracowała w danym miesiącu. Jak już zapewne rozumiesz sam wykres z pozycjami nie jest miarodajny. Może okazać się, że zostało wykonane wiele pracy i agencja czeka na efekty. SaveSEO SaaS monitoruje na jednym widoku cztery a właściwie 5 podstawowych elementów SEO:

  1. Ruch z wejść organicznych.
    Zintegrowaliśmy nasze narzędzie z Google Analytics. Widzisz więc wyraźnie czy i jak rośnie ruch na Twojej stronie. Za pomocą jednego suwaczka możesz sprawdzić jaki udział w wejściach na Twoją stronę ma ruch organicznych (czyli ten z Google) w kontekście wszystkich wejść na stronę. Widzisz też dokładnie czy ten ruch rośnie – teoretycznie po kilku miesiącach współpracy Twój wykres powinien rosnąć niczym udana inwestycja. A co jeśli całkowity ruch rośnie ale ruch SEO już nie? Może podejmowałeś inne działania, które są skuteczniejsze.
    Sumując: jeśli w kontekście ostatnich 3 miesięcy Twój ruch organiczny nie rośnie – coś jest nie tak! Musisz spojrzeć dokładnie na swoją umowę i pracę agencji.
  2. Aktualne pozycje.
    To oczywisty element – musisz weryfikować czy Twoja strona pojawia się wysoko w Google. Dla uproszczenia w jednym widoku udostępniamy od razu informację o wyszukiwalności danej frazy. Dzięki temu możesz łatwo sprawdzić na których frazach agencja się skupiła. Może jej praca zakłada wyłącznie pozycjonowanie na kilka najprostszych fraz ale nie dotyka tych najtrudniejszych? A może wszystkie stopniowo idą w górę? A może pojawiają się spadki? Codziennie aktualizujemy Twoje pozycje. Oprócz tego będziesz otrzymywał tygodniowe i miesięczne podsumowanie na maila a jeśli wyrazisz też takie życzenie – alerty w przypadku gwałtownych spadków.
  3. Backlinki
    Agencja bardzo niechętnie pokazują, gdzie i jakie linki prowadzą do Twojej strony. Powodów jest mnóstwo – często zasłaniają się know-how. Z mojego doświadczenia w praktyce chodzi o to, że klient nie zawsze rozumie, że strona zapleczowa nie musi być ładna. Integracja z dwoma największymi narzędziami na rynku pozwala nam dosyć dokładnie sprawdzić jakie to są strony oraz je ocenić (na podstawie narzędzia MajesticSEO). A co jeśli przez kilka tygodni nie widać żadnych nowych linków? Być może 1/3 procesu SEO nie jest dla Ciebie wykonywana i powinieneś bardziej szczegółowo przyjrzeć się pracy agencji.
  4. Zmiany w treściach i kodzie strony
    Agencja ma obowiązek prowadzić ciągły proces optymalizacji Twojej strony oraz systematyczni dbać o Twoje treści. Choć to trudny element do weryfikacji zasada jest ponownie bardzo prosta. Jeśli nie widzisz żadnych zmian – możesz zakładać, że agencja nie pracuje. Dlaczego więc miałbyś płacić?

Nasze narzędzie będzie dostępne w kilku pakietach abonamentowych. Ale będzie również darmowe konto, które dzięki  pewnym elementom grywalizacyjnym pozwala uzyskać potrzebne informacje. To narzędzie NIE JEST narzędziem dla pozycjonerów. Nie jest kolejnym serwisem z którego agencja wyciąga potrzebne informacje do dalszego pozycjonowania. Ma być prostym, lekkim i przystępnym narzędziem dla klienta, który chce w jednym miejscu mieć poczucie kontroli nad realizowanym kontraktem.

Z drugiej strony niewykluczone, że uda nam się rozbudować usługę o platformę raportującą dla samych agencji. Dzięki naszej certyfikacji i pracy agencja mogłaby dodawać klientowi nasze narzędzie do umowy i korzystać z nas jako firmy, która umożliwia bieżący monitoring danej strony internetowej.

Co poszło nie tak?

Niestety nie wszystko poszło idealnie. Nie chciałbym, abyś odebrał to jako narzekanie czy szukanie winnego. Staram się po prostu dosyć szczerze rozliczyć się z popełnionych błędów, bardziej z myślą o formie pamiętnika czy rejestrowania całego procesu powstawania startupu.

Przede wszystkim niedoszacowałem.

Praktycznie wszystkich elementów, które składają się na projekt. Niedoszacowałem czasu potrzebnego na stworzenie wersji MPV SaaSu. Co za tym idzie sporo pomyliłem się w kosztach. Pomyliłem się też w założeniach podstawowych – czyli zarabianie tymczasowo na konsultingu i małych jednorazowych usługach, zamiast jak najszybciej stworzyć produktu i skupić się na jego promocji. Spaliłem też trochę budżetu na marketing – w niektórych przypadkach bez konwersji.

Samo otwarcie czy pierwsze pokazanie naszego produktu, również było pod sporą presją, żeby już ujawnić i pokazać, czym będziemy się zajmowali. Już nie mogłem tego zdusić w sobie! A chyba jednak powinienem jakiś jeszcze czas posiedzieć w środku i rozplanować kolejne zadania.

Pierwszym naszym krokiem było wypuszczenie „Raportu o agencjach marketingowych”. Nasze założenia zakładały podstawienie realnego klienta, wysłanie zapytań, a w kolejnym kroku dokładna analiza rozmów handlowych, ofert oraz samych umów.

Finalnie poświęciliśmy na to ponad 300 godzin. I zgodnie z oczekiwaniami spotkaliśmy się z wielkim i silnym atakiem ze strony samych agencji. Choć przewidywaliśmy hejt (o powodach za chwilkę) nie spodziewałem się takiej skali. Od tamtej pory minął już prawie rok, a nadal dostaje co jakiś czas anonimowe telefony z pewnymi formami pogróżek, maile, memy itp często nieprzyjemne formy kontaktu.

Skąd hejt? Agencje SEO wychodzą z założenia, że nikt i nic nie ma prawa ich oceniać. To trochę tak jak z klasycznym przykładem człowieka od remontów. Jeśli wezwiesz go do małej roboty, to zawsze powie coś w stylu:

  • Panie kto to tak panu tutaj…. Tego tak się nie robi! Tak niewolno!

I agencje robią bardzo podobnie. Często przerzucają się argumentami, jak bardzo źle pracowała inna agencja. Równocześnie większość firm, ma mniejsze lub większe grzeszki za uszami. Ze względu na brak regulacji czy przewidywalności usług SEO, nie da się wprowadzić jednego wzorca na podstawie którego można by było ocenić danego pozycjonera (a były już różne próby certyfikacji). Kilka osób w Polsce starało się stworzyć kursy pozycjonerskie i zazwyczaj również spotykali się z jakąś formą hejtu. Kampanie edukacyjne klientów również często kończyły się obrzucaniem błotem. Często tego typu inicjatywy po prostu są przez same środowisko tłamszone w zarodku, jako bez sensowne, za trudne, nie dające efektów itd.

Moim zdaniem to po prostu część naszej polskiej mentalności, która w tej branży wychodzi bardzo mocno na światło dzienne. Wystarczy, że spytasz o opinię na facebooku, na temat współpracy niemal z dowolną firmą i znajdziesz tam te same osoby, które rzucają takim samym bagnem emocjonalnym.

Ale z drugiej strony błąd leżał też po mojej stronie. Moja metodologia nie była idealna a nawet błędna. Nie mam doświadczenia w realizacji profesjonalnych badań tego typu. Bazowałem na swoim doświadczeniu. Przed startem pytałem bezpośrednio klientów oraz same agencje czy pozycjonerów (np. na wyżej wspomnianych grupach facebookowych) jakie pytania powinienem zadać, aby na etapie negocjowania znaleźć dobrą agencję. Faktem jest też to, że tego typu analiza nie pozwala mi jednak wyłonić najlepszej agencji na rynku. Pozwala jedynie złapać pewne wzorce.

Co mam na myśli?

Otóż realny problem jest taki, że już na etapie samego ofertowania wiele agencji wykorzystuje niewiedzę klienta lub wprost kłamie. Bardzo często też, w szczególności w obsłudze klienta z leadów, pracują ludzie nie mający odpowiednich kompetencji i udzielają nieprawdziwych lub niesprawdzonych informacji. W praktyce w dokumentach ofertowych pojawiają się takie sformułowania jak:

  • Gwarancja TOP5 (a tego nikt nie może zagwarantować, bo jak już pisałem pracujemy w środowisku zewnętrznym);
  • Gwarancja efektów (jak wyżej – w tej branży nie można NIC zagwarantować);
  • Ceny już od 5 zł za frazę (nikt nie będzie pracował za taką kwotę);
  • Jesteśmy Partnerem Google (w ofertach na pozycjonowanie)

Bardzo często agencje też boję się informować ilu mają pracowników technicznych oraz klientów. A jest to istotne kryterium. Jeśli jest to duża agencja, może się okazać, że pozycjoner ma na  głowie nawet setkę klientów. W takim układzie obsługa klientów z mniejszym budżetem schodzi na dalszy plan. Niewiele agencji też chce w jakikolwiek raportować swoją pracę – głównie dlatego, że zdarzają się długie okresy bez pracy, kiedy to nie ma czego raportować.

Otwartość na tym etapie jest bardzo ważna. Jeśli agencja nie boi się powiedzieć ilu klientów na pozycjonera, udziela prawidłowych i prawdziwych informacji na temat usługi, mówi wprost o zakresie pracy dla klienta, a ich dokumenty ofertowe i umowy nie zawierają fundamentalnych błędów (np. w doborze fraz lub nie mają niespodziewanych dodatkowych opłat ukrytych małym drukiem), uważam, że tak a firma jest godna zaufania i prawdopodobnie będzie dobrze świadczyć swoją usługę.

Nie oznacza to jednak, że jest to najlepsza agencja SEO bo wiele zależy od człowieka, który na końcu będzie zajmował się danym klientem. Nie daje to też gwarancji, że z danym określonym tematem sobie poradzi.

Teoretycznie, aby rzetelniej przeprowadzić takie badanie, należałoby stworzyć kilka setek identycznych stron internetowych i w tym samym czasie zawrzeć kilkaset kontraktów na SEO i sprawdzić, która agencja poradzi sobie najlepiej. Ale mimo wszystko nadal pozostanie pewien czynnik losowy, czyli nieprzewidywalność tego jak zachowa się Google…

Równocześnie branża ma trochę rozdwojenie jaźni. Z jednej strony na grupach facebookowych wprost neguje się nieuczciwe firmy i często mówi się o tym, że jakoś oczyścić ten rynek. Ale niestety kiedy ktoś próbuje stworzyć z tego produktu (tak jak SaveSEO), branża również neguje taki pomysł.

Co dalej?

Przez ostatni czas obsłużyliśmy bardzo dużą pulę klientów. Potwierdzają się nasze podstawowe założenia. Przede wszystkim w większości przypadków klient jest sam sobie winny. Bardzo niska świadomość tego jak działa Google, ogromna wręcz łatwo wierność, nieczytanie umów czy w końcu atakowanie agencji dlaczego nie ma efektów po 3 dniach składa się na całościowy obraz.

Cały czas widzę ogromne wsparcie ze strony samych klientów. Na wielu konferencjach, na których pojawiłem się w ostatnim kwartale mój pitch zazwyczaj jest bardzo krótki. Brzmi mniej więcej tak:

  • Tworzę narzędzie do kontrolowania agencji pozycjonerskich oraz procesu SEO.

Zazwyczaj w odpowiedzi słyszę coś w stylu – „o! To by nam się przydało”!.

Jako SaveSEO chcielibyśmy być kimś po środku. Z jednej strony kłaść duży nacisk na edukacje klienta, pokazywać mu mechanizmy rządzące rynkiem, a później dać proste narzędzie w chmurze, umożliwiające weryfikację tego czy agencja działa. Nie chcemy tworzyć kolejnego fajnego narzędzia dla osób, które już wiedza jak działa SEO. Takich narzędzi jest już sporo. Większość z nich daje klientowi wiele różnych danych – ale rzadko kiedy je interpretuje. W praktyce więc klient wie więcej, ale nadal nie wie, czy dana firma dla niego pracuje.

Z drugiej strony jednak, bardzo dobrze wiem, z jakimi problemami stykają się same agencje. Dobrze rozumiem, dlaczego zależy im na tym, aby pozyskać klienta na abonament a nie na tzw. umowę efektu. Środowisko w którym działają agencje jest trudne, bardzo zmienne, wymaga specjalistycznych umiejętności a czasem mimo najszczerszych chęci i dużej ilości wykonanej pracy – efekty się nie pojawiają. Czasami nie ma winnego. A czasami winny jest sam klient, który nieświadomie, chciał pomóc agencji i wykonywał jakieś działania we własnym zakresie (które w większości przypadków tylko przeszkodziły lub nawet uniemożliwiły pracę agencji).

Chcemy więc jako zespół stać po środku. Interpretować dane od agencji i przekazywać je jako w pewnym sensie, mediatorzy, klientowi. Nie jesteśmy firmą, która na siłę chce walczyć z agencjami. Tak po prawdzie, nie stoimy po żadnej ze stron. Rozumiemy obie strony konfliktu i chce pomóc je rozwiązywać. Jak widać na wielu przypadkach w ostatnich miesiącach – często nam to się udaje.

SaveSEO SaaS

Nasze narzędzie w chmurze jest dopiero w pierwszej wersji. Cały czas nad nim pracujemy, poprawiamy o optymalizujemy. Stawiamy przede wszystkim na bezpośredni kontakt z klientem i doradztwo po naszej stronie. Zobaczymy, jak to się sprawdzi na dłuższą metę.

Tymczasem już dziś możesz założyć bezpłatne konto testowe na 14 dni. Później możesz cały czas korzystać z mocno okrojonej wersji przez cały czas zupełnie za darmo.

A co w samym narzędziu?

Po 1) Dane analityczne z Google Analytics czyli źródła wejść na Twoją stronę.

Staramy się po prostu uprościć statystykę i porównywać ze sobą całkowity ruch na Twojej stronie z ruchem samych wejść tzw. organicznych czyli z wyszukiwarki Google. W łatwy sposób możesz  też porównywać te dane w różnych okresach czasu – kilku dni, tygodni czy miesięcy. To daje podstawową informację czy agencja dobrze pracuje. Jeśli nie widzisz wzrostu wejść organicznych po kilku tygodniach współpracy – powinna zapalić się w Twojej głowie żółta lampka. Po prostu coś jest nie tak.

2) Aktualne pozycje wraz z informacją o wyszukiwalności.

Twoje pozycje nic nie znaczą, jeśli jesteś widoczny w miejscach, w których nie ma klienta. Właśnie dlatego w jednym miejscu pokazujemy obie te dane. Dzięki temu w łatwy sposób możesz sprawdzić czy idziesz do góry na frazy dla Ciebie najważniejsze, czy tylko te mniej ważne. Jeśli zawarłeś umowę tzw. hybrydową czyli częściowo abonament, częściowo za efekt, i widzisz, że agencja nie zajmuje się najważniejszymi dla Ciebie frazami – ponownie powinna zapalić się u Ciebie żółta lampka. A może okaże się, że Twoja agencja wybrała TYLKO frazy, które mają mało zapytań? W łatwy sposób możesz to sprawdzić.

3) Backlinki czyli jakie strony piszą o Tobie.

Korzystamy z integracji z zewnętrznymi narzędziami. W łatwy sposób pokazujemy czy w ogóle pojawiają się nowe linki. Możesz też sprawdzić co to za strony oraz z jakim anchorem kierują do Ciebie (czyli pod jakim słowem jest link). Nie ma tutaj jednej odpowiedzi, które linki są dobre a które złe. Wszystko raczej jest gdzieś w odcieniach szarości. Analizy dokonuje firma MajesticSEO. Najważniejszy jest jednak sam fakt weryfikacji tych działań. Zasadniczo w wielu przypadkach pozyskiwanie dobrych i jakościowych linków to największy koszt po stronie agencji. Jeśli po kilku tygodniach od współpracy nie widzisz żadnych linków rozwiązania są właściwie tylko dwa. Albo agencja jeszcze o żadne nie zadbała (co samo w sobie jest już słabe, bo to podstawowa część ich działań), lub z jakiegoś względu ukrywają swoje linki przed narzędziami analitycznymi (co również jest słabe, bo może oznaczać np. niską jakość). Poza tym jestem na stanowisku, że jeśli kupujemy jakąś usługę i za nią płacimy to powinniśmy być poinformowani na co zostały przeznaczone pieniądze. Przecież kupując wymianę oleju, mechanik musi nam powiedzieć jakiej firmy użył oleju. Nie robi z tego tajemnicy – choć teoretycznie to jego know-how 🙂

4) Liczba zmian w kodzie i treściach

To jeden z trudniejszych elementów do monitoringu, ponieważ sporo elementów musimy po prostu zakładać. Np. czy dodanie nowych produktów do sklepu internetowego jest zmianą na stronie? W pewnym sensie tak. Czy zmiana tylko jednego słowa na stronie w opisie meta jest już optymalizacją kodu źródłowego? Dlatego na podstawowym widoku po prostu raportujemy informacje liczbową, ale każdy klient może wejść głębiej i zobaczyć więcej informacji co i gdzie było zmieniane. I ponownie jeśli w ciągu ostatniego miesiąca czy dwóch nie widzisz tutaj istotnych zmian – powinna się zapalić żółta lampka. Ciągła optymalizacja treści oraz kodu jest podstawową i integralną częścią procesu SEO. Być może zapłaciłeś kolejny miesiąc a tam podstawowa praca po prostu nie została wykonana.

Planujemy też wdrożenie elementu formy podstawowego audytu strony czyli na jednej podstronie zawarcie podstawowych informacji o Twojej stronie na dzień dzisiejszy. Dzięki możliwości cyklicznego odświeżania tych danych, będziesz mógł sprawdzić czy faktycznie Twoja strona staje się coraz lepsza.

5) Alerty lub niespodziewane zmiany

Wdrażamy cały system powiadomień jeśli coś idzie nie tak. Nagły gigantyczny przyrost linków? Albo wielka suma zmian w kodzie? Zdecydowanie powinieneś szybko się o tym dowiedzieć. Będziesz otrzymywał informacje na maile a jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to również telefonicznie ode mnie 🙂

Mam nadzieję, że weźmiesz ze mną udział w tej minirewolucji. Mam nadzieję, że moje narzędzie będzie dla Ciebie przydatne. Jestem przekonany, że będziemy się razem z zespołem stopniowo i systematycznie rozwijać. Całe oprogramowanie jest przygotowane do tłumaczenia na dowolny język.

A teraz czas na Ciebie:

ZAŁÓŻ BEZPŁATNE 14-DNIOWE KONTO W SAVESEO

8 Responses

  1. Ciekawy pomysł na biznes. Korzystałem kiedyś z agencji marketingowej zajmującej się pozycjonowaniem i szczerze mówiąc efekty były trudne do zweryfikowania. Teraz na własne potrzeby zgłębiam podstawy SEO ale raczej pod kątem przydatności wpisu dla jego czytelnika 🙂

    Jestem ciekaw jak się rozwinie SaveSEO w przyszłości. Trzymam kciuki.

    1. Dzięki! też jestem ciekawy jak to się rozwinie 🙂 Mam ogromną nadzieję, że szybko i dynamicznie 🙂

  2. Przeczytałem bardzo dokładnie, gdyż prowadzę własny sklep internetowy oraz firmę usługową, którą reklamowałem / pozycjonowałem za pomocą kilku firm. Teraz robię to sam i mam lepsze efekty. Rozumiem już dlaczego 🙂 Zgłębiam tajniki pozycjonowania. Bardzo ciekawy i dużo wyjaśniający artykuł

    1. Bardzo dziękuję 🙂 Jak założysz konto w SaveSEO – daj znać, przydziele ci konto na 3 mc za free 🙂 Może Ci się przyda?

    1. Byłem źle do niego przygotowany, źle przeliczyłem środki i znałem się zbyt mało na temacie, aby osiągnąć realny dobry produkt.

  3. Największym problemem jest zawsze porównywanie ofert. Teoretycznie zakres prac jest bardzo podobny ale to chyba indywidualne podejście do danego projektu jest najbardziej wartościowe. Czy planujesz kolejne podejście do projektu?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Więcej na blogu:

Gdzie chcesz się zalogować?

PODAJ IMIĘ I ADRES E-MAIL, ABY PRZEJŚĆ DALEJ

PODAJ IMIĘ I ADRES E-MAIL, ABY PRZEJŚĆ DALEJ