Poznaj zdalne zawody przyszłości!
Dni
Godziny
Minuty
Sekundy
logo.webp

Czy solony słonecznik może być dobrym pomysłem na biznes?

Jak znaleźć kreatywny pomysł na biznes? Od czego zacząć? Dziś ciekawy przykład, jak niewielki biznes powstał z realnej potrzeby na rynku.

Swojego czasu miałem możliwość pracować w biurze sprzedaży telefonów komórkowych w centrum małego miasta – klasyczny punkt z wielką witryną i 2 stanowiskami (swoją stroną praca w Orange to niezwykle traumatyczne doświadczenie, o czym kiedyś więcej 🙂 Regularnie, we wtorki, zachodził do nas pewien mężczyzna z dużym wiklinowym koszem. Zawsze nienagannie, elegancko ubrany, czasem pod krawatem, czasem tylko w koszuli.

W koszyczku, w małych woreczkach miał popakowane różne biurowe przekąski – część z nich produkował sam (np. prażony słonecznik), część po prostu kupował w większej ilości i przepakowywał. Za każdym razem miał jednak coś nowego, innego, smacznego. Szukał w internecie przepisów i kombinował. Jedna taka saszetka kosztowała max 3/4 złote. Jej zawartość była dokładnie obliczona – kilka garści – wystarczająco żeby podjeść, ale za mało żeby coś zostało na później. Z niecierpliwością go wyczekiwałem. Zawsze miałem przygotowane te kilka złotych, żeby spróbować czegoś nowego.

Ponieważ miałem chwilę czasu zacząłem go podpytywać jak idzie biznes, jak to się stało, że zajął się tego typu handlem. Jego historia brzmi jak klasyczna historia startupa. Problemy zdrowotne, później rodzinne, strata pracy i desperacja. Na podwórku rósł słonecznik, więc postanowił sprzedać go na targu. Ściął kilka łodyg i sprzedawał po kilka złotych. Kolejnego razu już „obrał słonecznik” to znaczy powyciągał pestki, uzbierał prawie dwa wiadra i sprzedawał na gramy. Następnego dnia, wieczorem jego żona podprażyła ten sam słonecznik na przekąskę po kolacji. Uznał że innym też może smakować więc… Przygotowali większą ilość i kolejny raz ruszył na targ. Następnego dnia za prawie dwukrotnie wyższą cenę sprzedawał na targu już przygotowany, prażony słonecznik!

Historia jak z bajki

Niestety, targ odbywał się tylko raz w tygodniu. Poza tym słonecznik powoli zaczynał się kończyć. Naturalnym kolejnym krokiem było szukanie miejsc sprzedaży – śmiał się jak wspominał, że musiał wyglądać jak desperat, chodząc po okolicy próbując ludziom sprzedać słonecznik. Ale to jedyne co miał, na tamten moment – od tego zależało czy będzie miał za co kupić wieczorem chleb.

Zaczęło się od krążenia po sąsiadach – od domu do domu. Ten model niestety się nie sprawdził – przecież większość jego sąsiadów mogła w łatwy sposób sama posiać słonecznik.

Targ raz w tygodniu nie dawał zarobić wystarczająco, ale otworzył pewne drzwi. Zachęcił. Skoro na targu biznes zaskoczył, czemu nie spróbować w innych miejscach? W tej sytuacji nasz bohater spróbował szczęścia na targowiskach w innych miejscowościach. Niestety, generowało to też większe koszty, ze względu na dojazdy. Mężczyzna weryfikował też ile średnio ludzie kupują i zaczął już wcześniej przygotowywać paczuszki. To znów nieznacznie podniosło cenę, ale i zarobek.

Po drodze kombinował z owocami (maliny, jeżyny, truskawki). Niestety jednak ich miękkość, łatwość w psuciu się oraz wyjątkowa sezonowość nie pomagała.

Poza tym nieuchronnie zbliżała się jesień. Jak tylko w jego ogrodzie dojrzały orzechy, spróbował również z nimi.

Przypadek? Nie sądzę

Powoli biznes dawał pierwsze pieniądze. Jeszcze nie wielkie, ale powoli rokujące. Idea spokojnie się kształtowała. Wszystko rozwinęło się „przez przypadek” kiedy ktoś go spytał czy następnego dnia wracając z targowiska, nie mógłby wpaść do jego biura w mieście, zostawić kilka paczuszek, bo chciałby dać w prezencie kilku swoim pracownikom.

Dalszej historii można już się łatwo domyśleć – ci pracownicy zostali stałymi klientami, a ze względu na większy portfel, chętnie kupowali dużo więcej. Chwilę potem wszyscy w tym małym biurowcu, kupowali niemal hurtowe ilości przysmaków biznesmena, a niedługo później zaopatrywała się u niego cała ulica.
Kolejny krok to oczywiście eksperymenty i internet –  słonecznik w karmelu, orzechy solone, wcześniej przygotowane musli, czy granola. I personal branding! Ze względu na miejsca sprzedaży, nasz biznesmen zaczął dbać o swój wygląd – ubierając charakterystyczne koszule i kolorowe krawaty. W między czasie regionalne sklepiki spożywcze zaczęły u niego zamawiać większe partie…

Czy da się zarobić?

Po kilku takich rozmowach pogadaliśmy chwilkę o zarobkach. Choć nie jestem w stanie tego zweryfikować, mówił o kwotach od 4 000 do 5 000 po zapłacie podatków, w zależności od stałych odbiorców. Czy to dużo? I tak… i nie. Z jednej strony jest w pracy prawie cały czas – rano dostarcza towar, wieczorem go produkuje w domu wraz z żoną. Ale w ten sposób powstałą manufaktura smaku. Do tego pojawiły się kwestie remontu kuchni, aby spełniła wymogi sanepidu.

Ale tak z drugiej strony, ile przeciętnie zarabiasz etacie?

Niestety, po przeprowadzce straciłem z tym człowiekiem kontakt. Mam jednak wrażenie, że był o wiele bardziej „wolny” niż ludzie pracujący na etacie.

 

To początek, mam nadzieje kolejnego cyklu w ramach którego postaram się opisywać ciekawe biznesy z całego świata. Z racji pracy, często stykam się ze start-upami, młodymi firmami, czy też doświadczonymi graczami na rynku. Często jednak spotykam się z biznesami, które wręcz mnie zatykają pomysłowością. Na początek pozwolę sobie opisać kilka mechanizmów, wartych wykorzystania w pierwszym biznesie.

Znasz jakieś zaskakujące pomysły na biznes? Jeśli tak – zostaw komentarz!

9 Responses

  1. Piszesz bardzo wartościowe i ciekawe teksty. Dlaczego nie ma komentarzy? Gdzie jest haczyk? Pytam, bo sama chce rozpromować stronę mieszkańców swojego osiedla (prowadzoną społecznie) i myślałam o zainwestowanie w oprawę graf. i inne bajery. U Ciebie to jest a nie ludzi. Czy się mylę?

    1. Nie ma wielu komentarzy, bo blog jest bardzo młody. Powstał we wrześniu tego roku! A w związku z tym póki co również ruch nie jest ogromny – blog jest na pierwszym etapie rozwoju. Bardzo cieszę się, że oprawa graficzna mojego bloga przypadała Ci do gustu. Jeśli więc teksty Ci się podobają… Proszę udostępnij je dalej i bywaj regularnie 🙂

  2. Mnie ciekawi kwestia sanepidu – zawsze mi się wydawało, że to są mega restrykcyjne wytyczne. A tu proszę, nawet domową kuchnię można przerobić według zasad 🙂

    Swoją drogą praca „na swoim i z pasją” chyba trochę inaczej „smakuje” i wtedy nawet kilka godzin więcej w tygodniu nie przeszkadza 🙂

    1. Zdecydowanie muszę zacząć szukać korektora 🙂 Mój pełen dyspakiet-mózgowy (od dysleksji przez dysortografię itd) nie pomaga. Walczę z tym!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Więcej na blogu:

Gdzie chcesz się zalogować?

PODAJ IMIĘ I ADRES E-MAIL, ABY PRZEJŚĆ DALEJ

PODAJ IMIĘ I ADRES E-MAIL, ABY PRZEJŚĆ DALEJ